piątek, 15 lutego 2013

Tajska, krewety, wata cukrowa, sexy kieca i kotoświeczka, czyli przysmaki Naczelnej

               W weekend zaproszeni goście pożarli moją pierwszą  tajską




 ale że nawalili w kwestii przyniesienia składników na sushi, musieliśmy zadowolić się trzema rolkami na 4 osoby, co przy naszej miłości do tej potrawy naraziło nas na spore nienasycenie



 mam nadzieję na szybką rekompensatę, która już w części nastąpiła, gdyż mój nieoceniony brat podarował mi krewetki i pakę waniliowych lodów (których przez czysty przypadek zapomniałam podać, I swear!) siostra paczkę łososia, a koleżanka butelkę białego dobrego wina.

Następnego dnia siostra zaprosiła nas do rodziców do pubu na najlepszą pizzę w mieście, po pożarciu której pomogłyśmy bratu w lepieniu pierogów, dobrze że nie widział jak co druga łycha farszu znika w mojej paszczy, tak był zajęty lepieniem.
Wieczorem  zrobiłam zakupy na cały tydzień, znowu kwota ok. 20 PLN, tym razem postanowiłam nie kupować tradycyjnego pieczywa, tylko tortille ( 8 za 5,99 co daje 4 śniadania w domu i do pracy), pieczarki, ogórka zielonego i kiszonego, kilka plastrów żółtego sera i serek twarożkowy z przyprawami, awokado, kapustę pekińską i brokuła.

Codziennie zabierałam do pracy porcję sałatki z makaronu i pieczarek i warzyw (np. cukinii, papryki, pora) z oliwą i tortillę z warzywnym nadzieniem, co sprawiło, że wystarczyło tu uzupełnić jabłkiem lub bananem i starczało na cały dzień pobytu poza domem.


Zaczęłam też nosić przy sobie butelkę ze schłodzoną zieloną herbatą, aby raz na zawsze zapomnieć o kupowaniu gotowych napojów, wyjątek zrobiłam tylko dla poleconego mi ostrego soku pomidorowego Dawtony 


We środę zostałam niespodziewanie właścicielką paki mrożonej fasolki szparagowej, bukietu warzyw i świeżej włoszczyzny, oraz garści rodzynek i przypraw, co kazało mi od razu część składników zmienić w obiad, czyli w zupę krem i porcję ugotowanej zieleniny podanej z dwiema surówkami  (czerwona kapusta z dyskontu na B. bardzo daje radę, własnoręcznie pokrojony seler z rodzynkami i jogo - majo też)
i z moim wielkim przysmakiem - gotowanym porem z serem żółtym, do tego łycha sałatki makaronowej


W tzw. międzyczasie doznałam kilku arcyprzyjemnych masaży i jednego zabiegu kosmetycznego, za które zapłaciłam tym samym  ; skończyłam dwie książki , zaczęłam trzy kolejne, obejrzałam kilka filmów i znowu doznałam Festiwalu Życzliwości, a może raczej, tym razem byłam jego inicjatorką.

Szczerze pierdolę komercyjne pseudo - święta, ale na przekór wszystkiemu postanowiłam F.Ż urządzić właśnie wczoraj. Odwiedziłam brata z wegetariańskim lanczykiem, potem starszą panią, która wyjątkowo źle znosi samotność rozerwałam swym uroczym towarzystwem
następnie odwiedziłam dawno nie widzianą znajoma, od której dostałam cudnej urody świeczkę kota i wtedy zrodził się w mojej głowie szatański plan: dostanie go ode mnie i moich Futer nasza ukochana Wetka.
Fantastyczna osoba, którą kochamy z Futrami bardzo mocno trochę się zdziwiła, gdy przekazałam jej "walentynkę"od Lucyferii i Szatana, ale jak wyciągnęła kota z cukierkowej różowej torebusi, jej uśmiech wystarczył mi za całą watę cukrową tego świata

po raz pierwszy od wieków wlazłam do lumpa, gdzie  udało mi się upolować  fajną kiecunię, mój pierwszy zakup ciuchowy w tym roku i na pewno jeden z ostatnich , myślę, że nada się na randewu


Dziś w ramach F.Życzliwości pomogłam bratu zjeść część pierogów i ugotowałam mu gar aromatycznej minestrone, aby miał co chlipać w najbliższych dniach kiedy nie będę go odwiedzać, gdyż mam tygodniową randkę z Mężem 

Także bądźcie tu beze mnie niegrzeczni, zbuntowani, gotujcie sobie smacznie i tanio i zawsze, ale to zawsze bądźcie pod prąd!

Naczelna Rebel

Druga moja tajska jest bardziej rybna, lepiej doprawiona i zwyczajnie lepsza - no i te kochane ręce są już w domu!


4 komentarze:

  1. Jedzenie na tydzień za 20zł? Zdecydowanie za dużo jedzenia Ci przynoszą w darach! Też chcę! Mi schodzi ok 100zł tygodniowo na żarcie a nie kupuję jakiś frykasów jak dawniej... uhhh

    No i jak radzisz sobie z próżną, babską chęcią posiadania TYSIĄCA par butów i wiecznie nowych klamotów? Ja ograniczam srogo ale jak piszesz, że pierwszy i jeden z ostatnich tegorocznych zakupów to wymiękam ;)

    AVE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle przeznaczam na jedzenie, bo mimo prob udoskonalania systemu jeszcze sie nie zdarzylo, ze zjadlam WSZYSTKO z lodowki z poprzedniej tury zakupow, zanim zrobie nowe, po prostu nowe dostosowuje do tego, co jeszcze mam,zeby dalo sie to sensownie polaczyc.Ja wiem, ze w Krakau zyje sie drozej, ale trzymam sie mocno postanowienia nie jadania na miescie (chociaz teskni mi sie za Green Wayem,nie powiem) i szykowania sobie wiekszosci sniadan do pracy,zeby nie kusilo po drodze. W Solo nie bylam juz od 5 miesiecy yaaay!!!

      a z prozna babska checia radze sobie tak, ze maluje paznokcie inaczej niz zwykle, inaczej sie czesze i mejkapuje
      zestawiam ze soba dodatki, ktorych nie nosilam wczesniej razem i w ogole buduje swoj image na stalej bazie (czern) i wlasnie dodatkami cos zmieniam (dopuszczalna jest czerwien, bordo i szarosc i miksy w/w)
      podejrzewam,ze gdzies w okolicy poznej wiosny/ wczesnego lata nabede droga kupna letnie buty i jakas kiecke, ale jeszcze nie jestem pewna, w koncu mam co nosic:)

      babska chec posiadania zmienilam na babska chec nalogowego czytania , od wczoraj polknelam 3 tytuly i zaczelam czwarty :D

      xoxo

      Usuń
  2. I to ma sens. Chyba sie zapisze do biblioteki albo zaczne uprawiac jakis barter książkowy. Ja właśnie wiecznie się czeszę tak samo i mejkapuję też. Krótka Betty grzywka, kreski, czasem szminka, czasem nie i tyle... też na czarno...nooo w lecie szaleję z pastelami na pierdolniętą pinapeczkę. A i tak mnie witryny mamią ćwiekami, koturnami i co chwilę coś ładnego wymyślają. Ale trzymam się dzielnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też niby poruszam się w jednej stylistyce , ba! nawet w jednym kolorze od wielu lat, ale staram się to urozmaicać

      Pierdolnieta pinapka made my day :P

      Usuń