Teraz jest tam trochę lajfstajlu , knajpki, zapiekanki, wegańska glutenowa kaczka z puszki, niestety wszystko to jest ciekawsze od propozycji kulinarnych autora.
Kilka przepisów (zwłaszcza na ciasta ) jest ciekawych , ale kilka, zwłaszcza wczesnych przyprawiło mnie o ból zębów.
Nie przemawia do mnie idea podrabiania mięsa i przygotowywania potraw łudząco podobnych do mięsnych weselnych standardów ze spiruliny, agaru, smażonej kostki sojowej, cebuli i koncentratu obecnego w prawie każdym przepisie.
Wyobrażam sobie, że na wegańskim weselu podaje się surówki, sałatki, przekąski, a także warzywne zupy i zapiekanki , z którymi nawet ja sobie radzę i śmiem twierdzić, że moje są i zdrowsze i bardziej efektowne niż pomysły autora tego bloga.
Wyobrażam sobie, że na wegańskim weselu nie ma potraw z proszku, kostek rosołowych, gotowego wywaru buraczanego, że ludziom chce się przygotować potrawy smaczne, kolorowe, ciekawie podane i nie tłumaczą się tym, że podpici goście i tak wszystko zjedzą, a w ogóle to zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony
no bo czy ktoś chciałby mieć podany na swoim weselu sałatkowy rozpierdol jak z talerza przedszkolaka
a może cycki topielicy plus pomarańczowe świerszcze
a może barszczyk z gotowca
czy też odrobinę smażonej mąki
czy mój absolutnie topowy wannabie rosół
Znajoma znajomych na swoim fejsiku ma katalog ze swoim wegetariańskim żarełkiem
zazwyczaj są to cornflakesy z mlikiem, smażona kostka sojowa, smażone płaty sojowe, smażony granulat sojowy, smażone kartofle i smażona cebula. Super wegan, ja pierdolę, ale chyba od tego ma tak unikalną wegetariańską urodę i mocne paznokcie.
Taki leniwy wegetarianizm to ja pierdzielę. I zdecydowanie wolę moje kuchenne poczynania.
Naczelna Rebel.
Po kilku godzinach: autor Wegańskiego wesela niby z uśmiechem przyjął mojego dissa
ale na swoim fanpejdżu zamieścił mój tekst bez informacji, skąd pochodzi - biedactwo nie chce mnie przy okazji zareklamować i nadal z uporem maniaka nie pojmuje moich argumentów, że słabo gotuje...