środa, 26 czerwca 2013

"Wegańskie wesele" & wegetariańskie "super" przepisy nawiedzonej koleżanki

Niedawno  trafiłam na bloga Wegańskie wesele i wiecie co?

Teraz jest tam trochę lajfstajlu , knajpki, zapiekanki, wegańska glutenowa kaczka z puszki, niestety wszystko to jest ciekawsze od propozycji  kulinarnych autora.

Kilka przepisów (zwłaszcza na ciasta ) jest ciekawych , ale kilka, zwłaszcza wczesnych  przyprawiło mnie o ból zębów.

Nie przemawia do mnie idea podrabiania mięsa i przygotowywania potraw łudząco podobnych do mięsnych weselnych standardów ze spiruliny, agaru, smażonej kostki sojowej, cebuli i koncentratu obecnego w prawie każdym przepisie.
Wyobrażam sobie, że na wegańskim weselu podaje się surówki, sałatki, przekąski, a także warzywne zupy i zapiekanki , z którymi nawet ja sobie radzę i śmiem twierdzić, że moje są i zdrowsze i bardziej efektowne niż pomysły autora tego bloga.

Wyobrażam sobie, że na wegańskim weselu nie ma potraw z proszku, kostek rosołowych, gotowego wywaru buraczanego, że ludziom chce się przygotować potrawy smaczne, kolorowe, ciekawie podane i nie tłumaczą się tym, że podpici goście i tak wszystko zjedzą, a w ogóle to zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony

no bo czy ktoś chciałby mieć podany na swoim weselu sałatkowy rozpierdol jak z talerza przedszkolaka

a może cycki topielicy plus pomarańczowe świerszcze

a może barszczyk z gotowca

czy też odrobinę smażonej mąki

czy mój absolutnie topowy wannabie rosół

Znajoma znajomych na swoim fejsiku ma katalog ze swoim wegetariańskim żarełkiem
zazwyczaj są to cornflakesy z mlikiem, smażona kostka sojowa, smażone płaty sojowe, smażony granulat sojowy, smażone kartofle i smażona cebula. Super wegan, ja pierdolę, ale chyba od tego ma tak unikalną wegetariańską urodę i mocne paznokcie.




Taki leniwy wegetarianizm to ja pierdzielę. I zdecydowanie wolę moje kuchenne poczynania.
Naczelna Rebel.












Po kilku godzinach: autor Wegańskiego wesela niby z uśmiechem przyjął mojego dissa
ale na swoim fanpejdżu zamieścił mój tekst bez informacji, skąd pochodzi - biedactwo nie chce mnie przy okazji zareklamować i nadal z uporem maniaka nie pojmuje moich argumentów, że słabo gotuje...




14 komentarzy:

  1. Dobry hejt z rana jak śmietana. O ile kostek, granulatów, agarów itp. nie trawię i kuchnia wegetariańska to trochę więcej niż te nieładności z tego blożka, to serdecznie polecam moje ostatnie odkrycie sojowe - tempeh.
    Jak najbardziej wpisuje się w leniwy wegetarianizm jaki uprawiam :)
    Tempeh jest w dechę i miażdży !

    plica

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój wegetarianizm nie może być leniwy, jakoś nie dowierzam

      Usuń
    2. Jest tak leniwy jak tylko się da. Najlepiej wychodzą mi potrwawy typu wrzucić wymieszać i zostawić niech samo się robi. Działa z chlebem, jogurtem, gotowaniem kasz i strączków :) Poza tym polecam maszynkę zelmer do mięsa z przystawką do szatkowania. Surówka z selera nigdy nie zajęła mi tak mało czasu !

      pli

      Usuń
  2. nie wiem, czy trzeba sie wykazac jakims wybitnym zaangażowaniem przy zrobieniu rosołu bez kostki-wrzucasz warzywa i gotujesz, wow, nawet ja to potrafię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może problemem jest, że trzeba je obrać;)? a może trudno jest zbilansować przyprawy ;)

      Usuń
  3. ROSÓŁ Z KOSTKI to jest coś co mi nigdy nie wychodziło, dzięki za przepis! i patent na barszcz, noo, nareszcie podam coś wege na wigilię! poproszę jeszcze przepis na herbatę z cukrem i kanapkę z pomidorem.

    mój wegetarianizm jest szalony, sama jestem twórcza jak końskie kopyto więc wszystkie przepisy kradnę z puszki albo blogasków. może kiedyś sama się nauczę...czegoś :) jak na razie mam w kuchni stos kartek z przepisami-do-wykorzystania. mój hit- kotlety sojowe a'la śledzie w occie. zajebiściutkie, i tylko trochę niezdrowe.. no dobra, fest niezdrowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. puszka do kradnięcia przepisów jest w dechę !

      plica

      Usuń
  4. Sojowe parówki... coś, czego nigdy nie tknęłam, już sam kształt mają obrzydliwy. Granulat sojowy mogę zjeść gdzieś w górach pod namiotem, bo jest po prostu leciutki do noszenia. Ale w domu?!?! Masakra. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. heh, pan taki jest uczciwy, a podpisać autora cvytatu nie umie, ale ma za to mega kolegów, którezy w dyskusji przywalą się do literówki i nic poza tym, za to na privie- łojezusie, połowy z tych bluzgów nie słyszałam, wszyscy weganie to taka wysoka kultura rzucania we wszystkich chujami?:)

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja się tak z innej paki spytam, czy wegetarianie i weganie przepisowo muszą jeść pięknie, zdrowo i kolorowo? jakoś wszystkożerów nikt się nie czepia jak wrzucają na fejsika foty oślizgłej spalonej kiełby czy innego syfu. po świecie chodzi cała masa upośledzi kulinarnych (mam na mysli otępiałe kubki smakowe, nie umiejętności), dla takich smażenina i inne gotowce to istna ambrozja więc dobrze że i w wegańskiej wersji czymś się moga najeść. w takim kontekście wesele i wyżej wymienione przykłady potraw z owego bloga mogą się obronić. ja tam bym chciała jesć na weselu estetyczne kolorowe warzywne cudeńka ale wsiur wujek rysio chyba nie doceni króliczego żarła, więc można jakoś złagodzić jego ból spowodowany brakiem trupa na talerzu rosołkiem z kostki i sojakiem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zagubiony Omułek: zgadzam się w 100%, autorka tego bloga jest po prostu suką, co powinnam wywnioskować już po podtytule. Jak to się mówi...''ból dupy'' wyczuwam. No, ale w końcu ''życie dla szmat zrobi z ciebie szmatę''. Witki opadają.

    OdpowiedzUsuń
  8. jestem suką, bo nabijam się z chujowych przepisów tego leniwca? kamaaaan

    OdpowiedzUsuń
  9. Wyglądają bardzo apetycznie. Do tego profesjonalny catering aby serwować przez całą noc te pyszności i żyć nie umierać muszę powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń