piątek, 22 marca 2013

Barter is the new black

Wiecie, jak bardzo lubię bezgotówkowo.

Jak bardzo lubię iść do rodziców  i dostać do domu torbę jedzenia za masaże, manicure i hennę.
(zaoszczędzone na tym dukaty zaczynam odkładać na wypasione czarno pomarańczowe łóżko do masażu)



Jak bardzo lubię składkowe imprezy, na które każdy coś przynosi, czy to winko, czy to składniki do sushi, czy może przeczytane ale wciąż aktualne gazety (jutro powtórka)

Tak samo lubię iść do zaprzyjaźnionej kosmetyczki na mikrodermabrazję i algi, odpłacając jej zrobieniem takiego samego zabiegu, kamaaan przecież żadna z nas nie zrobi go sobie sama . 
Kolejną wymianką będą lekcje żelowych paznokci, a ja zajmę się jej fanpejdżem na portalu społecznościowym (a tu oszczędzona na szkoleniu u jakiejś mistrzyni tipsów kaska idzie na czarną (!!!) lampę UV i markowe kosmetyki do stylizacji paznokci)

I tyle przyjemności w jednym tygodniu!

Czasami  w wyjątkowych sytuacjach mogę przyjąć koleżankę na jakiś zabieg kosmetyczny czy makijaż i dostać wór kosmetyków zamiast gotówki,  niektóre osoby jednak nie potrafią zrozumieć, że to moja praca, a nie hobby czy fach, którego dopiero się uczę ; że poświęcam nie tylko swój czas, ale i materiały, a to kosztuje - one nie proponują żadnej gratyfikacji, choćby polegającej na polecaniu/ reklamowaniu mnie, dlatego mówię im radosne "oddal się na znaczną odległość starając się iść raźnym krokiem"


Dlatego za pracę zawodową najczęściej przyjmuję cash.

Maluję od wielu lat, jest to moją pasją i zawodem jednocześnie, w związku z tym "rozbudujesz sobie makijażowe portfolio" mnie nie dotyczy i lepiej nie składać mi tak durnych propozycji.



Ostatnio na składkowej imprezce poruszyliśmy temat poziomu oferowanych rzeczy/ usług , które chcemy uczynić naszym wirtualnym pieniążkiem.
Przede wszystkim musi być to w takiej formie, abyśmy sami przyjęli taki rewanż z radością, to nie miejsce na litość, dobroczynność czy łaskę. 

Rzeczy muszą być czyste, sprawne, pełnowartościowe, a oferty usług ciekawe i profesjonalnie wykonane. Jeśli jedzenie - to nie jakieś ochłapy z lodówki (chociaż to się sprawdza wśród najbliższych przyjaciół i jest zgodne z ideą Foodsharing )
Barter nie polega na pozbywaniu się śmieci, czy resztek.

Swoją drogą - wiecie, ile talentów można w sobie odkryć zastanawiając się, CO mogę dać z SIEBIE zamiast płacić pieniędzmi?

Ja robię zabiegi, masaże, malunki na twarzy, stylizuję zdjęcia, gotuję, urządzam  małe imprezy, a wy jaką macie osobistą walutę?








                                                   Naczelna Rebel





piątek, 15 marca 2013

Wsparcie kobiecych plemion

To  wsparcie jest  dla mnie kwestią kluczową. 
Od zawsze przyjaźnię się z kobietami, od zawsze potrzebuję ich wsparcia, obecności, uwagi, doświadczenia, opowieści i uścisku ciepłych dłoni.
Kobiety od zawsze mnie niezmiernie interesują, inspirują, wzmacniają. ja odwdzięczam im się jak tylko umiem i mogę, dając z siebie wszystko.
Owszem, fajne są gotyckie przebieranki i imprezki muzyczne przy piwku, ale o wiele bardziej sobie cenię  wiedźmowate klimaty, spotkania pełne wiedzy i wyciszenia, uwielbiam się uczyć od takich osób na warsztatach , zajęciach praktycznych, uwielbiam się spotykać z koleżankami / przyjaciółkami/Mamą i gotować dla nich, upiększać je, "wylaszczać" i dodawać wiary w siebie;


Równie mocno lubię swój zawód - jako wizażystka mogę odczarowywać Kobiety ukryte w swoich Zahamowaniach, błysk w oku takiej odczarowanej jest wart więcej od pieniędzy. 

 

Może dlatego tak mnie wkurwił post na fejsbukowej stronie lajfstajlowego bloga, który do tej pory odwiedzałam ochoczo, teraz jakby mniej - wymagam od każdej kobiety tolerancji dla plus size i fat acceptance, a u radosnej i bardzo ciekawej, kreatywnej  weganki nie spodziewałam się braku w/w !
Szok i niedowierzanie. Wątek plus sajzu chętnie tu kiedyś rozwinę, na razie poprzestanę na dygresji.


Zaprzyjaźniona Pani Zajebiście Utalentowana zaprojektowała dla mnie wizytówki na nową drogę życia, właśnie dotarły.
Sfotografowałam je w towarzystwie ulubionego naszyjnika od innej zaprzyjaźnionej Artystki , na tle fotoksiążki z moimi makijażami i nierzadko stylizacjami.

To jest mój największy skarb - moje modelki/znajome/ koleżanki/ przyjaciółki/ siostry ! 
Naczelna Rebel





         

                                                   


środa, 6 marca 2013

Festiwal sałatek, w roli głównej rukola

Od tygodnia nie mam weny na gotowanie.
Bo przecież sałatki to nie gotowanie.

Wiem, że to jeszcze nie prawdziwe nowalijki, ale apetyt na zieleninę jest zbyt duży, abym mogła powstrzymać się przed kupieniem pomidorków cherry, pomidorów gruszkowych , świeżego ogórka, równoważę to czerwoną papryką, rukolą i kiszonymi ogórkami. 


Jako baza jak zawsze sałata lodowa, albo pekinka. 

Dressingi są różne, z papierka, mozolnie kręcone(oliwa, musztarda, przyprawy,sok z cytryny), improwizowane (naturalny jogurt, zioła sałatkowe, cytryna, tajski sos rybny, czosnek)

Dodaję przyprawy, zioła, cebulę, pora, pieczarki, czosnek, pieprz cayenne, gotowe grzanki (następne zrobię sama)










Od tygodnia jem rukolę w sałatkach, kanapkach, przyszedł w końcu czas na pesto. Podejście pierwsze. Będzie następne, do którego się lepiej przygotuję (pomysł napadł mnie wieczorem, więc nie miałam wszystkich składników, poza tym wyznaję nadal zasadę wyczyszczenia lodówki przed kolejnymi zapasami)
Zrobiłam je z rukoli, zielonego groszku, oliwy, czosnku, przyprawy salatkowej, odrobiny  orzechów prażonych orzechów włoskich i rybnego sosu tajskiegooraz  soku z cytryny. Wyszło kremowe, ale trochę gorzkie, dlatego dodałam jeszcze podsmażone pieczarki i pomidora. Znajdę smak idealny, chociaż jestem bardzo przyzwyczajona do idealnego smaku bazyliowego lub pomidorowego  pesto ze słoiczka, który nawet w lokalnym sklepie kosztuje już jedynie 5 zł, co jest bardzo kuszące, ale nie dam się tak łatwo!








Pozdro dla wszystkich sałatkożernych! Naczelna Rebel